Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I opisał Uttersonowi krótko relacją służącej, pokazując mu złamaną laskę.
Utterson miał już przez cały czas nazwisko Hyde na języku. W chwili więc, gdy ujrzał laskę, nie ulegało już dla niego najmniejszej wątpliwości, gdyż poznał w niej własny podarunek, ofiarowany przed laty doktorowi Jekyllowi.
— Czy ten Hyde jest małego wzrostu? — zapytał.
— Uderzająco mały i o uderzająco złośliwym wyglądzie, tak opisuje go dziewczyna — odparł funkcjonarjusz policji.
Utterson zamyślił się, a potem oświadczył z stanowczością:
— Jeżeli pan chce wsiąść do mojej dorożki, zawiozę pana do jego mieszkania.
Było około dziewiątej godziny rano, gdy wsiedli do dorożki. Jak duża płachta czekoladowego koloru niebo wisiało nad miastem, gdy dorożka toczyła się z ulicy w ulicę i Utterson ze zdumieniem obserwował dziwną grę kolorów, wywołaną gęstą mgłą poranka jesiennego. Tu było jeszcze ciemno, jak w nocy, a tam tliło coś niesamowicie brunatnego, podobnego do płomieni dziwacznej jakiejś pożogi, gdzieindziej znowu wiatr na chwilę rozdarł mgłę i blady promyk światła dziennego przezierał przez wirujące chmury. Wjechali wreszcie w smutną dzielnicę Soho, która