Strona:Rabindranath Tagore - Ogrodnik (tłum. Kasprowicz).djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

OJCZE WIELEBNY, przebacz tej parze grzeszników.
Wiatry wiosenne w szalonych wirują dziś rozpędach, precz unosząc tumany pyłu i liści umarłych — z nimi razem ulotniły się też wszystkie twoje nauki.
Nie mów, ojcze, iż życie to próżność.
Albowiem zawarliśmy nareszcie rozejm ze śmiercią i choć na kilka wonnych godzin jesteśmy nieśmiertelni oboje.

∗             ∗

Choćby nawet królewskie zjawiło się wojsko i napadło na nas, potrząsnęlibyśmy smutnie głowami i rzekli; „Przeszkadzacie nam, bracia! Jeśli koniecznie musicie mieć tę hałaśliwą zabawę, idźcie i gdzieindziej pobrzękujcie swą bronią.“ Nieśmiertelność zyskaliśmy przecież na kilka przelotnych li chwil.

∗             ∗

Gdyby przyjazny nadszedł lud i otoczył nas kołem, głęboki złożylibyśmy mu pokłon i rzekli: miesza nas ten nadmiar szczęścia błogiego. Niewiele jest miejsca w nieskończonych niebiosach, w których my przebywamy. Albowiem tłumy kwiatów jawią się na wiosnę i skrzętne skrzydła pszczół potrącają się wzajem. Małe nasze niebo, w którem przebywa tylko nas dwoje nieśmiertelnych, za ciasne jest aż do śmieszności.