Strona:Przygody Tartarina w Alpach (Alfons Daudet) 055.djvu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

postępuje przezornie, a przedewszystkiem nie puszcza się w drogę bez dobrego przewodnika.
Tartarin spytał, czy mógłby mu wskazać kogoś pewnego i dodał, że wprawdzie się nie boi, ale z zasady chce mieć do czynienia z wytrawnym fachowcem.
Kelner zamyślił się i przez chwilę kręcił faworyty:
— Wytrawny fachowiec... hm! Szkoda, że pan nie zgłosił się nieco wcześniej. Jeszcze rano mieliśmy tu fachowca co się zowie.. Jest to kurjer tej rodziny peruwjańskiej, która właśnie wyjechała.
— Zna góry? — spytał Tartarin.
— O, proszę pana — zapewnił kelner — on zna wszystkie góry Szwajcarji, Tyrolu, a nawet Indyj i całego świata. Był na każdym szczycie i od samego słuchania włosy stają na głowie... Zdaje się, żeby się zgodził bez wielkich trudności! Z człowiekiem takim jak on, dziecko pójść może śmiało wszędzie.
— A gdzież on jest? Gdzie go mogę spotkać?
— W Kaltbadzie! Pojechał przysposobić pokoje dla swoich gości. Zaraz zatelefonujemy!
W pięć minut potem kelner przyniósł odpowiedź! Kurjer wraz ze swymi Peruwjańczykami pojechał do Tellsplatte, gdzie prawdopodobnie zanocuje.
Tellsplatte jest to kapliczka pamiątkowa, wystawiona ku czci Wilhelma Tella, jakich mnóstwo w Szwajcarji. Pielgrzymowano tam tego roku masowo, by obejrzeć malowidła wnętrza kaplicy, wykończane właśnie przez pewnego słynnego malarza bazylejskiego.
Podróż statkiem wymagała zaledwo półtorej godziny czasu, przeto Tartarin nie wahał się jechać. Tracił w ten sposób jeden dzień, ale natomiast zyskiwał szanse złożenia hołdu Tellowi, dla którego żywił cześć głęboką, a poza tem mógł schwycić