Strona:Przybłęda Boży.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Grączka wojenna, gdy wszystkie spoidła rozluźniają się w bezładnej tymczasowości, nie sprzyja długiej i zamkniętej pracy. Beethoven wysiłkiem woli odgradza się od poszczęków oręża, wrzawy żołdackiej i niecierpliwego falowania tłumu. Ciężko pracuje nad dziełem bardzo nieaktualnem, nad nową formą swej opery. Nieraz musi z tej pracy wychylić głowę. To zajście jakieś z grupą francuskich grenadjerów; to wieść nagła i niepokojąca, która dociera w niezmącone jego zacisze; to biedny Ries do armji powołany, na wątłych barkach dźwigać musi muszkiet i potrzebuje pomocy, bo jest goły nieborak, na muzy swojej podobieństwo. Więc Beethoven pisze list do księżnej Liechtenstein, błagając o pomoc dla przyjaciela i opiekę nad nim.
Wypadki polityczne przestały go zajmować szczerze i żywotnie. Z odrazą odwrócił się od gazet i rozmów politycznych, francuskich żołnierzy niecierpiał, dla cesarza Napoleona żywił uczucie namiętnej pogardy.
Wierny słowu, danemu księstwu Lichnowskim, opracowywał operę według samozwańczego planu zacnych przyjaciół. W miarę postępu roboty widział coraz wyraźniej, ile racji mieli ci poczciwcy, żądając skrótów i streszczeń. Całe potężne swe siły skupił w tej robocie, pracował nadludzko, przeistaczając, kreśląc, zmieniając rysunek i natężenie kolorytu. Na kilka tygodni stłumił w sobie wszelkie nowe pomysły, zajmował go jeden tylko „Fidelio“. Własnoręcznie wypisywał głosy z nieczytelnej partytury. Skreślił w momencie odważnej decyzji jeden tercet, skreślił pieśń o pieniądzu, skreślił arję Marceliny. W mieszkaniu nieład i chaos. Otwarty fortepian zalany powodzią nut. Fragmenty opery na stole, na krzesłach, pod stołem, zmieszane z manuskryptami kameralnemi, strzępami Eroiki, szkicami nowych symfonij i sonat.