Strona:Przybłęda Boży.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiedyś będziecie, pomyślcie, iż krzywdę mi czyniliście, a ów nieszczęśliwy niechaj pocieszy się w odnalezieniu równego sobie, co wbrew przeszkodom natury jednak uczynił wszystko, co w jego było mocy, aby przyjętym być do rzędu godnych artystów i ludzi.“ —
Teraz się pisze ostatnią wolę. Na czele testamentu: „Dla moich braci Karola i Beethovenów“ — a pośrodku tekstu: „Wy moi bracia Karolu i “. Drugiemu Jan jest na imię, ale pióro imienia tego napisać nie umie. W trzech miejscach testamentu trzy pozostawione puste szczerby mówią o bracie Janie. Zły brat, nikczemny brat, judaszowy brat. Ale bratu złemu nie wolno powiedzieć złego słowa, nie wolno stać się winnym sądu. Krzywda przez brata zadana jest połową krzywdy.
„— Zarazem was obydwóch ogłaszam tu spadkobiercami małego majątku mego (jeżeli tak to nazwać można). Podzielcie go uczciwie i w zgodzie żyjcie i pomagajcie sobie wzajemnie, a co przeciwko mnie czyniliście, wiecie, że wam już dawno przebaczone było...“
Co przeciwko niemu czynili... Całe grono przyjaciół i obcych patrzyło na to. Powtarza historja opinję jednego z najbliższych, Breuninga, który w Karolu widział charakter wyraźnie zły, a Janowi zarzucał „tylko“ chciwość i skąpstwo. Ostrzegano Beethovena, by Karolowi nie ufał zbytnio w sprawach pieniężnych. Uczeń Ries opowiada, że bracia czynili wszystko, „by odsunąć od niego wszystkich bliższych przyjaciół“. Sam Beethoven skarży się w liście do wydawcy, że dawne „fatalne“ kompozycje kradziono mu z biurka i sprzedawano za plecami. Zawieść się na obcym — cios dotkliwy, ale w krwi własnej dostrzec tak nikczemny brud i wmawiać w siebie, że to jednej anielskiej, tej samej matki płód... Skarży się w liście: „Z moim złym słuchem potrzeba mi przecie