Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dną nad podziw, zapomniał w tem okamgnieniu o wszystkich pięknościach, które w swem życiu oglądał. Osłupiał i oniemiał, zdało się nawet, że zmysły postradał, i zapłonął miłością niezwykłą, jak się o tem dowiecie z dalszej o mem nieszczęściu opowieści. Traf zdarzył, że któregoś dnia znalazł list Luscindy, pisany do mnie, w którym przynaglała mnie, abym corychlej poprosił jej ojca o jej rękę. Wówczas jeszcze większym rozgorzał płomieniem, przede mną pilnie skrywanym.
List wydał mu się tak pełen słodyczy, uczucia 1 szlachetności, że, przeczytawszy go, rzekł, iż w osobie Luscindy zawiera się cały wdzięk piękności i wszystkie przymioty, któremi dzielić się muszą białogłowy całego świata. Muszę wyznać w tej godzinie, że aczkolwiek nie wiedziałem jeszcze wówczas, dla jakiej to racji Don Ferdynand Luscindę wysławia, jednakże pochwały z jego ust słyszane, zbyt miłe mi nie były. Zaczynałem się go obawiać i mieć się na baczności, gdyż ustawicznie tylko o Luscindzie chciał mówić ze mną i tak gwałtem ku temu zwracał sposobność, że obudziło to we mnie podejrzenie i zazdrość, aczkolwiek Luscinda nie dawała żadnego pozoru po sobie i nie zachwiała się w swej wierności do mnie.
Don Ferdynand starał się zawsze czytywać moje listy, pisane do Luscindy, i jej odpowiedzi, tłumacząc się, że wielkie mu sprawiał ukontentowanie rozum, który z nich przebijał.
Pewnego dnia Luscinda poprosiła mnie, abym dał jej do lektury książkę rycerską: „Amadisa z Galji“ która ją w wielki zachwyt wprawiała.
Zaledwie Don Kichot usłyszał te słowa, rzekł:
— Gdybyście mi na przodku historji Waszej rzekli, że Jej Dostojność panna Luscinda, w księgach rycerskich się lubowała, nie trza byłoby już i innych pochwał, abym mógł poznać jej rozum wysoki. Ni-