Strona:Posażna panna.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  31  —

nia dotychczas polegały na rozmowie z przewodnikami, którzy podobnie jak Kolski na Ganku jeszcze nie byli.
Po chwili poprosił Arman na podwieczorek do ogrodu. Po drodze prawił Narwalski w ucho Kolskiemu; Panna Misia i Adela chcą koniecznie zobaczyć Morskie Oko, ale Arman nie chce się wybrać. Kobiety spiskują przeciw niemu, licząc na waszą pomoc. Gdybyście sędziego namówili?.. jego okrutnie polubił Arman...
— To niemożliwe, wtrącił Cichocki, znający zdawna Spisowicza. On się tam nie wybierze, boi się zaziębienia i kataru. Ani mowy.
— To przynajmniej niech cicho siedzi i nie odradza.
— To możemy na nim wymódz, dodał Kolski, siądę przy nim i nie dam mu się sprzeciwiać.
Plichta szepnął parę słów w ucho sędziemu i popchnął go ku pannie Adeli. Kolski siadł z drugiej strony sędziego, aby stłumić w zarodku wszelką jego opozycyą przeciw Morskiemu Oku. Cichocki z Plichtą zasiedli znowu w gronie dzieci, wypytując filologa, czy Alcybiades w karty grywał? Czy w starożytności pito herbatę w ogrodzie? Czy Ptolomeusz był przy Morskiem Oku? itp. Wreszcie znudziło się Cichockiemu dysputowanie z zacietrzewionym p. Koziełkiem, więc rzekł do Plichty:
— Zaczyna być nudno... zagrajmy Józiu w para niepara.
— Dobrze. Ile mam teraz w kieszeni?
— Niepara!
Plichta dobył pieniądze z kieszeni i począł nieznacznie liczyć pod stołem...
Tymczasem panna Adela postawiła na porządku dziennym sprawę wycieczki do Morskiego Oka.
— Co ci się zachciewa! zawołał Arman.
— To pyszna myśl! zawołał Narwalski. Panie pojechałyby z panem Antonim i ze mną, a reszta poszłaby przez Zawrat piechotą, potem złączylibyśmy się przy Morskiem Oku i razem wrócili przez Wacksmundzką dolinę...