Strona:Poezye cz. 1 (Antoni Lange).djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieśmiertelne bóstwa pyły,
Czyż się w nicość obróciły
W bezżywotny — bezpowrotny
Mogilniany — czarny głaz?
Czyli śpią ukryte ninie
W tajemniczej dusz krainie,
Jako pszczoła śpi w bursztynie,
By się zrodzić jeszcze raz?

Dalej — dalej w świat bez końca:
Za tem słońcem — inne słońca,
Ogniów żyły — planet bryły —
Dziś mogiły: wszędy grób.
W nieskończonej niebios dali
Kilka gwiazd się jeszcze pali,
Ale wokół naszej fali
Cały świat — jak jeden trup!

Takie straszne na mnie padło
Zagrobowych dni widziadło.
W tej przestrzeni — wiecznych cieni
Stałem — jak nicestwa pył.
Jako wichry mkną Eony
A w nich w przestwór niezmierzony
Niezmierzony — nieskończony
Zwolna idą cienie brył.

Świat — jak martwych ciał kopalnia.
Ruch się zwalnia — zwalnia — zwalnia:
Równowaga — byt przemaga,
Staje — staje... Ustał ruch.
Jako we krwi pulsów bicie,
W ostatecznych minut zgrzycie
Ostateczne zgasło życie,
Ostateczny zamarł duch.