Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/491

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że choć jeden brzęk struny puściłem na sprzedaż;
Świadkiem moim niech będzie Bóg, serca świadomy,
Świadkiem ziemia lechicka i ten barłóg słomy,
Na którym dogorywam... Są tam łzy goryczy...
A ktokolwiek ten spadek po mnie odziedziczy,
Ktokolwiek będzie na niej ciągnął hymn ten samy,
Niechaj struny oczyści od tej rdzawej plamy.
Niech nie gardzi starego pieśniarza przestrogą:
Bo dźwięki chrapowate urodzić się mogą,
Staną się niepodatne jego słowa wieszcze,
Zamiast serca łagodzić, porozjątrza jeszcze,
Zamiast dusze oczyścić, jeszcze je poplami,
I stanie przed sąd Boży z próżnemi rękami.
Jak niewierny najemnik... Za pieśnię goryczy
Zapłatę jego żniwa czyż mu Bóg policzy?
Czyż, widząc jego chwasty, gorzko nie zapyta:
Dlaczegoś nie pracował, jak dobry najmita?...
O! kto nie chce mieć zgryzot i łez na ostatku,
Ktokolwiek pieśnię moją odziedziczy w spadku,
Niech ją samą miłością rozkołycha szczerze,
Niech z mojego przykładu swjch wzorów nie bierze!
A choćby kiedy ludzie zimni a nieczuli
Octem mu czarę życia i żółcią zatruli,
Choćby mu zgryzła serce jadowita żmija,
Niech nektar niesie braciom, a żółć sam wypija...
Bogdajby słowa pieśni nikogo nie bodły!...
A szkodliwszy od żółci panegiryk podły
Niech od ciebie, śpiewaku, będzie zawsze zdala,
Niech mojej staroświeckiej harfy nie pokala.
A jeśli mój następca płocho a niebacznie
Niegodnemu pieśń chwalczą pobrząkiwać zacznie,
Ty, pomnąc, żeś służyła piosenkom Acerna,
Pęknij pod jego ręką, moja harfo wierna!...
Tu głos wieszcza potężniał... potężniał pomału,
A twarz jego nabiegła rumieńcem zapału,
I drgają jego palce, jakby dźwięki chwyta.
Czegoś się zakłopotał Ojciec Jezuita,