Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/472

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ten, co szlachetnie usłuchał niewiasty,
Co miecz zwycięski sam na stronę kładnie,
Czyż ma żałować, że wszedł między Piasty?
Zginąć w ich zamku, zamordowan zdradnie?
Tak mówi Hanna, a jasne jej oko
Zagrało blaskiem i łzami zachodzi.
Bystrem spojrzeniem zmierzyli się młodzi,
W głąb swego serca zajrzeli głęboko,
I w bratni uścisk serdecznie się wiąże
Z książęciem Litwy mazowieckie książę.
 

XXIV.
W dziedzińcach zamku, u jednego stołu,

Litwa i Lachy ucztują pospołu,
Synowie Piastów gościnni, bogaci,
Hojnie rycerstwu rozdają miód stary;
A Litwa spełnia najpierwsze puhary.
Jako wspominek po umarłej braci.
Drugie w cześć Bogów i ojczystej ziemi,
Trzecie na zgodę z dziećmi Lachowemi.
Ucztują wespół zgodni i weseli,
Jak gdyby nigdy wzajem krwi nie leli.

XXV.
A druga uczta na zamku Konrada.

Jeszcze weselej i jeszcze tam słodziej:
Wróg przeciw wroga do stołu zasiada,
Obadwaj chrobrzy i obadwaj młodzi;
Toczą rozhowor o łowach i psiarnie,
O bystrych koniach i rodzajach broni.
A Hanna włosy z nad czoła odgarnie,
Patrzy w Trojdena, słów jego nie roni.
Tak zasłuchana i zaciekawiona,
Sama nie zgadnie, co się w głowie marzy;
Jeno skraśnieje, jak wiśnia czerwona,
Gdy wzrok Litwina spocznie na jej twarzy;
A sama nie wie, że swemi oczyma
Lwa straszliwego na uwięzi trzyma,