Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I grzechy życia wyznać mu każe,
I na wieczności drogę posila.
Krwawo z rycerstwem biją się Szwedzi,
A ksiądz wśród bitwy słucha spowiedzi.

XV.
Wśród szczęku mieczów i świstu kuli

Chodził w szeregach w pełnej otusze,
Ranionych mężów w ramiona tuli,
A konających poleca dusze.
A choć mu wystrzał nad głową palnie.
Słowa nie przerwie, nie zmruży oka;
Pełniąc swój urząd sakramentalnie,
Czuł nad swą głową tarczę z wysoka,
A tyle męstwa, co w jego twarzy,
Może się nigdzie widzieć nie zdarzy.

XVI.
Skończono bitwę — Szwedów odparli,

Noc się już ciemni, zorza promieni.
Na bojowisku tylko umarli,
Tylko zostali ciężko ranieni.
Na krwawej ziemi klęcząc Wikary
Kończył spowiadać rycerstwo ranne;
A na uboczu koń jego stary
Ogryzał polny chwast i dziewannę.
Czekając pilno wedle namiotów,
Póki pan w drogę nie będzie gotów.
 

XVII.
Rozbito obóz — kipi biesiada,

Piją i pieją husarze młodzi;
A ksiądz Wikary grzebie, spowiada,
Odśpiewał Psalmy i już odchodzi.
Próżno na ucztę proszą wodzowie,
On się wymówił w pokorze świętej.
Jakże był wesół, kiedy w parowie
Zdołał odszukać kojec z kurczęty!