Strona:Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom I.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Już od kolebki czuł powołanie,
Poświęcić ludziom cały swój wiek,
A choć w bogatym zrodzony stanie,
Mógł wejść na sławy światowej brzeg,
Jednak go tęschne wiodło żądanie,
Obrać skromniejszy dni swoich bieg,
I choć pochodził z Kolonnów rodu,
I w tym niewidział dumy powodu.

Chciał być Kapłanem. Przed święceń braniem,
Zwiedzając wiary stołeczny gród,
Poznał w tej drodze dziwném zdziałaniem,
Że kroki jego sam Aniół wiódł.
W skalistych górach, koni zbieganiem,
Spadł jego powóz w przepaści wód,
Już ginącego cud jakiś wskrzesił,
I nad przepaścią suknią zawiesił[1].

Został Kapłanem. Już w młodym wieku,
Czystość nauki Chrystusa znał,
Widział on brata w każdym człowieku,
I w każdéj wierze bliźniego miał.

  1. Zdarzenie to stało się w przejeździe Dziada mego przez Alpy.