Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bądź! — i poczwórna dusza wstąpiła w świat-dziécie.
Spojrzał — i od boskiego spojrzenia odbity
Błękit rozjaśniał, rozlał się w safiru morza
Wielkie jak brzegi obejmą przestworza.
Gdzie średnie błękity
Bije fontanna ognia, trzęsąc s kłosów snopa
Bryllantowego deszczem pereł i łopazu,
Pod nogi króla królów — jak w dzień pajendazu.[1]
To gwiazdy, które uczci dziś Allaha stopa!
To niebo!
I pod namiotem nieba bryllantowym
Kazał stoł zasłać. — „Do mnie na ucztę, kto żyje!“
Na kobiercu smaragdowym
Pękają róże, lilije,
W przezroczystych kryształach grona błyszczy wino,
Stają słodkie szerbety w owocu puharach,
I ryż i miód i daktyl na palmy konarach,
I proso złoty kłos rospleinia,
Zapachy, zdroje płyną,
To ziemia!
„Słuchaj wiosno! pomnij mi co roku[2]

  1. Jak w dzień pajendazu.
    Na wschodzie, gdy który ze znakomitszych obywateli zaprosi do siebie króla, co się dosyć często zdarza, droga prowadząca do jego domu usłana jest suknem lub drogiemi kobiercami; pod nogi konia królewskiego i jego orszaku sypią kwiaty, pieniądze, cukier, w kawałkach i t. p. Obrządek taki zowie się po persku pajendaz. Toż się dzieje w każdém mieście Turcii i Persii, gdy Szah lub Sółtan nowokoronowany przyjedzie.
  2. Słuchaj wiosno, pomnij mi co roku &c.
    Miałem tu pod oczyma jeden ustęp s przedmo-