Strona:Poezye (Odyniec).djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„O! głupi szaleńcy! — wołają dziś Gnomy,
Upadli — bo warci swéj kaźni.
Sięgali po Niebo — po eter znikomy!
Do Bogów — do mar wyobraźni!

„W głąb ziemi! w głąb ziemi! — Tam prawda! tam, złoto!
Tam warstat tajemnic Natury!
Tam rozum się rzeczy przeniknie istotą —
Bo wszystko jest z dołu, nie z góry! —

„Tam pozna, że rozkosz — to jeden cel życia,
Bez trwogi ni zgryzot, ni gromów!
I tam go nauczy rozkoszy użycia
Natura — twórczyni małp–gnomów!“ —

I w przepaść z przepaści — i coraz to głębiéj.
Gnom gnoma pościga łańcuchem...
A z dróg ich dym tylko tém gęściéj się kłębi —
Nie piekło–li grozi wybuchem?...



„O! biedni śmiertelni! O! jak was uleczyć?“ —
Anioły wzdychają wiek z wieka:
„Ni Bogu dorównać, ni Boga zaprzeczyć,
Nie dano jest mocy człowieka.

„A litość nas bierze nad łzami waszemi,
Choć próżna jest nasza przestroga.
Bo widzim, że szczęście jest dla was na ziemi —
Lecz wam go nie znaleźć bez Boga! —