Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
3.

Wiosna i młodość — jedno. Każda z nich otwiera
Bramy ziemskiego raju, nic nie biorąc za to.
O róże! o dziewczęta! o święta i szczera
Miłości serc dziecinnych!... Może łysy Plato
O duchów mówiąc związku bezkrwistym miał rację,
Co do mnie jednak, wolę konkretną kolację.

4.

Z szatankiem tym, co modre jak cherub ma oczy,
Usta jak krew, a zowie się słodziutko: „Mania“...
I gdy wiosna wygrywa swój koncert uroczy,
Na deser są piosenki i pocałowania,
Gdy nie słychać Tartuffe’ów wężowego świstu,
Przekładam jedną Manię nad Platonów trzystu...

5.

Wiem, że ta strofa grzeszy przeciw moralności,
A co gorsza, ma ostry zapach parodoksu...
Co tam! niech jespan krytyk zżyma się i złości,
Ja jej z miejsca nie ruszę. Wiem, że dymem koksu
Gdybym wiersze wypełnił, zyskałbym oklaski,
Lecz przekładam sen cichy nad wiwatne wrzaski.