Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To ja widziałem we śnie jakom żywy,
Pod tarczą stojąc ze stali błyskotnéj,
Pod jaką rzymscy chronili się męże,
I usłyszałem głos wskróś przenikliwy,
Chociaż w przestrzeni téj byłem samotny,
Zaiste wielu z braci twéj polęże.....
Zaiste wielu grzmiał jak trąba grzmiąca
Na mnie pod tarczą jasną jak ze słońca.
I raz mnie zimnem przejmowała trwoga,
To palił żarem złoty puklerz Boga,
Z którego biegły w dalekie obszary,
Światła, nadziei, miłości i wiary.

Rzym 16. Marca 1860 r.