Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
ŻURAWIE.

Z komendy Bosaka rankiem patrol jedzie,
Sześciu grackich chłopców i wachmistrz na przedzie.
«Mospanie wachmistrzu! mówi Janek Drużba,
«Ptaki lecą ku nam, szczęśliwać to wróżba.»
Stary wachmistrz spojrzy — aż oto żurawie
Od strony Krakowa ciągną ku Warszawie.
«Patrzajcie wiarusy, co za mądre ptaki,
«Kłusują w szeregach jakby szwadron jaki.
«Komendant fertycznie skrzydłami potrząsa,
«Brak mu tylko szabli i pod dziobem wąsa.»
Kiedy tak żartują — nad głowy im prawie
Nadbiegły w powietrzu wędrowne żurawie.
Janek w dyskurs z niemi: «Z dala wędrujecie!
«Powiedzcież, co słychać na tym Bożym świecie?
«Czy wiedzą narody o tutejszej biedzie,
«I czy nam na pomoc brat nasz Francuz idzie?»
Aż tu dziw dopiero, gdy jeden ze stada
Zatrzymał się w locie i tak opowiada:
«Wszędy, gdzieśmy byli po szerokim świecie,
«Mówią o was ludzie, że dziarsko rąbiecie.
«Nie brak wam przyjaciół pomiędzy ludami —
«A sam Papież w Rzymie modli się za wami;
«Święty starzec, gwałtem ukrzywdzon nie jednym,
«A więc się lituje nad narodem biednym!
«Cesarz też francuzki dopomódz wam chciałby,
«Lecz czeka aż Niemcy pochwycą się za łby[1].
«Ale cudza pomoc, to nadzieja krucha,
«Brońcie się więc sami, a nie traćcie ducha.
«Kto zaufał w Bogu, i nie puszcza szabli,
«Tego nie przemogą Moskale, ni djabli!»

  1. Zapewne żuraw chce mówić o kwestji Duńskiej.