Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I drżą sępy — bo słyszą, raz żałobny jęk
Wychodzący z mogiły — to znów męzki krzyk —
Potem szelest proporców i oręży szczęk,
A gdzieś głębiej — huk broni i armatni ryk!

O! nie pruchno tam śmierci, ale życia rdzeń!
Nie zwątpienia tam ziele, lecz nadziei kłos!
Wieko trumny spękane — i już bliski dzień,
Gdy nad łożem letargu, zagrzmi zemsty głos!

Wy to wiecie o sępy! — i by skończyć raz
Z tą w cierniowej koronie, z więzami u rąk —
Sprzysięgliście się dzisiaj i zaczęli wraz,
Po tylu mękach — krwawą próbę nowych mąk!

Bezrozumni! napróżno wasza wściekłość wre,
Próżno waszej ofiary chcecie zbliżyć skon!
Bóg zachował w uśpionej świętą życia skrę;
Tej skry, z serca nie wydrze wasz potrójny szpon!

A im więcej nasiąknie krwi i łez w ten grób —
Gdy się miara dopełni, w naznaczony czas:
Tem straszniejszy wam wulkan wybuchnie u stóp
I tem gorętsza lawa schłonie kiedyś was!
Paryż, 26. lutego 1846.





OLSZYNA GROCHOWSKA.


Witaj gaju Grochowa, polskie Termopile!
Twe olsze potrzaskane sterczą na mogile
Jak kolumny pomniku — a poległych kości
Lśnią jak głoski napisu, co powie przyszłości,
Jak w świętych dniach Lutego, gdy wrogów szeregi
Morzem dział i bagnetów zalały twe brzegi,