Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

∗                              ∗

Widziałem ją — dwudziestą drugą miała wiosnę,
Widziałem ją przybraną we wdzięki urocze —
Jednak do mego serca, przeczucie żałosne
Zdawało się przemawiać te słowa prorocze:

«Jest to gwiazdza przelotna z edeńskich przestrzeni,
«Zabłąkana na chwilę śród naszego nieba —
«Bo dla blasku bijących z jej czoła promieni
«Większego niźli świat nasz przestworu potrzeba!

«Jest to róża wyrosła gdzieś na innej błoni,
«Co na chwilę rozkwitła między śmiertelnemi —
«Bo trzeba jej gałązkom, listkom pełnym woni,
«I gorętszego słońca i żyzniejszej ziemi. —


∗                              ∗

O! nie płaczcie jej zgonu, wy, coście jej cnoty
I jej wdzięki z bijącem sercem uwielbiali;
Ona musiała z nami pędzić dni tęsknoty,
Bo dawni towarzysze w niebie ją czekali.

Ona, w samotnych chwilach cichego dumania,
O wyższych niźli ziemskie roskoszach marzyła —
I ukończywszy smutną pielgrzymkę wygnania,
Z tego padołu płaczu, ku niebu się wzbiła.

Jako biała gołąbka porwana od burzy
I zapędzona wichrem w okolice inne,
Co z nadejściem pogody, po trudnej podróży,
Uradowana, wraca na gniazdo rodzinne!

Aix, 1835.