Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dudki, pawie i gawrony
Uwielbiały z wielkim krzykiem
Że ród papug tak uczony
Iż obcym gada językiem.
A ona,
Wielką dumą napuszona,
Z żadnym się już w rozmowę nie zawdała ptakiem;
Z jednym tylko szpakiem
Czasem przywitać się raczy;
Bo wiadomo, że bardzo sprytny naród szpaczy —
I ten, słuchając pilnie przez czas długi,
Nauczył się wymawiać kilka słów papugi,
Ztąd łaska i uprzejmości
U owej hardej Imości,
Co siadłszy na pierwszej grzędzie,
Chciała rozkazywać wszędzie. —




Wszystkie ptaki,
Jaki taki,
Spuściwszy główki na dół i pisnąć nie śmiały,
Chyba, by głosić papugi pochwały —
Aż w tem, wróbel mały,
Choć niepozorny z postaci,
Ani z miny,
Ni z czupryny,
Ale szczerszy i śmielszy od ptaków swych braci —
Zadarłszy dzióbka do góry
Rzecze do niej: «Moja pani,
«Zkąd te fochy u Wasani!
«Wyrzekłaś się danego głosu u natury
«I z nas jeszcze chcesz tu szydzić?
«I przewodzić nudnym krzykiem,
«Paplając cudzym językiem;
«Ot, powinnabyś się wstydzić,