Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Okiem ducha przebiłem ścieśnione kolumny powietrza i przeniosłem się do Polski. Jestem w Polsce i ze szczytu kopca Kościuszki przyglądam się krainie, która wolność niegdyś pielęgnowała, oddycham wonią rodzinnych kwiatów i wszystkiemi organami mojej duszy wciągam w siebie żywotność ojczyzny.
Wtem jakiś ciekawy, chcąc spojrzeć na miasto, oparł się o moje plecy i pozbawił mnie cudownej i czystej rozkoszy; czuję już i widzę, że jestem w więzieniu i słyszę kłótnie o karty, rozmowy o kochankach i tyranach.
«Służyłem w gwardyi w Petersburgu «mówił jeden» i znałem dobrze owego kapitana Szlegla, o którym mówisz. Żył on szumnie i wspaniale, trzymał przy sobie do posług kilku poddanych, którym nic prócz jadła i odzienia niedawał a męczył ich codziennie swojemi kaprysami. Za byle co łajał, bił ich i w rozmaity sposób tyranizował. Postępowanie takie przyprowadziło sługi jego do ostateczności i pewnego razu gdy jak zapamiętały i wściekły człowiek krzyczał na nich w kuchni, policzkował i bił, jednemu wybił zęby, drugiemu stłukł nos i rzucił się na trzeciego, ten uprzedził pana, porwał go w pas i jak piłkę rzucił na podłogę, inni mu pomogli, zwlekli z pana suknie i wymierzyli mu 400 łóz, które zawsze były na podorędziu dla często wymierzanej sługom chłosty.
«Słudzy obawiając się zemsty oćwiczonego pana, wymogli na nim przysięgę, przez którą obiecał cały ten wypadek pokryć milczeniem, nie mścić się i nie skarżyć za figla, który mu spłatali. Ale cóż to jest pańska przysięga i obietnica? głupstwo, kłamstwo i nigdy jej wierzyć nie trzeba.
Miesiąc nie upłynął — a kapitan wszystkich oddał do sądu i biedacy okrutnie zostali ukarani za swój figiel: po tysiąc i po dwatysiące pałek otrzymali. Lecz podobno jako obity otrzymał dymisyę.»
Wysłuchałem całego opowiadania i znowuż zwróciłem wzrok za kraty. Wołga jak potężna pani, toczy się nadęta w szerokiem łożysku; na jej falach unosi się kilka statków pod żaglem, suwają się łodzie i parowiec wyrzuca kłęby dymu z czarnego komina. Płaszczyzna lewego brzegu, okryta