Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ścili nas do etapu. Rewizye na etapach bardzo często są powodem do różnych awantur. Partya, która przed nami na tydzień drogi dąży do Syberyi, w Lekiejewie nie dozwoliła zrewidować się; w partyi tej rej wodziło dwóch aresztantów do taczek przykutych, żołnierze obawiali się do nich przystąpić, jako do ludzi zdolnych na wszystko odważyć się. Oficer nie mogąc przemódz oporu aresztantów, którzy urągając mu grozili zarazem, kazał we wsi zatrąbić na trwogę; zewsząd zebrali się chłopi, otoczyli etap i zmusili partyą do poddania się rewizyi — nazajutrz konwojowali ich chłopi razem z żołnierzami.
O srogich i surowych oficerach na etapach już zdaleka słyszymy; o oficerze, który w Lekiejewie wziął partyą pod swoją komendę, już dawno aresztanci opowiadali jako o człowieku bardzo surowym i przygotowani byli do oporu, lecz szczęściem odbyło się wszystko porządnie i spokojnie. O oficerach w Czeboksarze i w Świażsku jako o tyranach, już tutaj nam powiadali.
Etap zbudowany w prostokąt, dosyć obszerny, nie mógł jednak pomieścić partyi. Ciasnota ogromna — trudno było o miejsce do spoczynku, i byłbym przesiedział całą noc, gdyby aresztanci z grzeczności, ścisnąwszy się sami, nie byliby mi miejsca między sobą zrobili.
W nocy parnota i gorąco wzmogły się nadzwyczajnie, aresztanci zwlekli z siebie koszule, co i ja też zrobiłem, niemogąc inaczej uwolnić się od potu strumieniami spływającego po ciele.
W drogę wyszliśmy ztąd przed świtem — okolica przez którą przechodziliśmy okryta pagórkami i bezleśna, wsie częste i dobrze zabudowane; prędko przeszliśmy dwadzieścia sześć wiorst i już w południe byliśmy w Polanach gdzie trzynastego sierpnia (1854. roku) wypadła nam dniówka. Tym razem musiałem ulokować się pod tapczanem, miejsce nie bardzo wygodne, ale i z niego rad byłem. W nocy ponura i ciemna izba więzienna, napchana ludźmi, oświecona została bladym płomieniem lampki, gorejącej przed obrazem Matki Boskiej — światło padało na pokotem leżących aresztantów, obnażonych zupełnie z powodu gorąca, cisza, słychać tylko oddechy śpiących i chód szyldwacha.