Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się bowiem, jeżeli ubliża się ich gniazdu rodzinnemu przez nadawanie nazwy wsi, podobnie jak mieszkańcy naszych miasteczek, obrażają się, jeżeli kto przez pomyłkę lub umyślnie siedzibę ich nazwie wioską.
Przy wyjściu z Archangielska — gdy już żołnierze wszystkich aresztantów poprzyczepiali do łańcuchów i kłódki pozamykali, — ja jeden stałem na boku nie zakuty; podoficer więc wezwał mnie, ażebym podał moją rękę do zakucia, lecz nie zrobiłem tego, mówiąc, iż przez kilka etapów przeszedłem nie okuty, więc i tutaj bez niebezpieczeństwa dla siebie zrobić mi mogą folgę, o którą proszę, tembardziej, iż jestem strudzony i osłabiony. Podoficer niezważając na moje słowa podskoczył ku mnie, schwycił mnie za gardło i ciągnął do łańcucha; wyszedłem z cierpliwości, i cybuchem, który trzymałem w ręku, uderzyłem go kilka razy po ręku i twarzy. Puścił mnie i poszedł na skargę do naczelnika. Oficer pijany, kołysząc się na siodle i trącając uchem grzywę konia wyjechał przed partyę i przemówił do mnie w następny sposób: «Idziesz do wojska i powinieneś dawać przykład posłuszeństwa; tymczasem robisz awantury i bijesz podoficera. «Napisać raport» rzekł potem do pisarza «iż jest grubianinem, odebrać mu cybuch, którego używa jako broni, i przykuć do łańcucha Niechciałem dłużej opierać się i z obawy, ażebym nie został rózgami obity, pozwoliłem przykuć się do łańcucha, do którego już jedenastu zbrodniarzy było przykutych. Napisali raport, w którym przedstawili mnie jako awanturnika, zasługującego na najsurowsze obchodzenie się, odebrali mi cybuch i ruszyliśmy w drogę. Słaby, wlokłem się na łańcuchu ciągniony przez innych, którzy nieszczędzili mi klątw i przykrych wyzwisk.
Droga kręci się po zabrzeżu doliny; ziemia wydęła się i potworzyła małe wzgórza, trawa na nich już zżółkła; chmury ciągnące się po niebieskiem sklepieniu grożą nam co chwila deszczem — szare i czarne rzucają ponury cień na ziemię odartą z roślinności. W kilku tylko miejscach zielenieją zasiewy ozime, lecz nie rozweselają oka; szara barwa widoków do smutku skłania umysł i usposabia do melancholii. Wiatr