Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

doktorem i że zbieram zioła na lekarstwa. W istocie niewinne to kłamstwo uwolniło mnie od podejrzeń kozaków, nadal już nie kładli mi żadnych przeszkód a nawet sami zrywali i podawali mi kwiaty, tak że wkrótce udarowany przez rekrutów i kozaków, zebrałem grube wiązanki pachniących, farbistych kwiatów: niosłem w ręku i pieściłem się kwiatuszkami, które tak obficie wiosna po ziemi rozsypała, jak fantazye młodzieńcza głowa.
Skończył się las, na piaszczystej równinie, która się za nim rozciąga, leży mieścina Piszczac. Pusto, smutno dokoła, bór, piaski, nad drogą kapliczka, krzyż i kilka wysokich konarzystych wiązów. Szlaban przed miastem ciągle otwarty, choć nikt przez niego nie przejeżdża, ulice trawą zarosłe, na której się bydło pasie. Domki drewniane, odrapane nie trzymają się kupy i wcale nie dają Piszczacowi fizyonomii miasta; kilku żydów przed domami oczekuje końca szabasu, kilka chłopek przechodzi przez ulice, przed szynkiem zaś drzemie kilka koni zaprzężonych do pustych, drabiniastych wozów; — wieczorny dzwon kościoła głuchy i tęskny, zgadza się z opuszczeniem i nędzą miasteczka.
Chłopki tutejsze ubierają się bardzo strojnie: białe koszule, gorsety czerwone, zielone lub niebieskie: na głowach noszą chustki lub też kolorowe przepaski; przepaska obejmująca dokoła włosy i czoło, dosyć szeroka, zupełnie do korony podobna, zdobi bardzo kobietę i daje jej oryginalny i fantastyczny wyraz. Ubiór ten głowy pokazuje się już pod Białą i jest właściwym okolicy Brześcia Litewskiego; właśnie od Biały zacząwszy, mieszka lud unicki, mówiący dyalektem białoruskim polskiego języka.
W rynku Piszczaca stoi budynek z oknami kraciastemi, wszystkich nas tam oprócz ochotnika zaprowadzili i osadzili w małej izdebce. Szabas się skończył, słońce się skryło, zaraz też żydówki i żydzięta przybiegli do naszej kozy, wypytując, czy nie ma między nami żydów; w razie jeżeli znajdą żyda, karmią go i zaopatrują na dalszą drogę. W garczkach poprzynosiły rozmaite pokarmy na sprzedaż: