Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wziątki, sprzedajność, poboczne dochody na urzędzie, kradzieże ukryte, są znakomitą rubryką w budżecie każdego urzędnika.
Po skończeniu szkół, w których się Moskal nauczył czytać i pisać, cokolwiek arytmetyki, kilku sfałszowanych faktów z historyi, coś tam z przyrodzonych nauk, młody człowiek wstępuje do biura jako kancelista i służy «wiarą i prawdą» (wieroj i prawdoj), wziątek nie bierze, jest pilny w pracy, formalista, pokorny aż do podłości i «czestny», to jest, nic nie kradnie. Gdy dostanie pierwszy lub drugi «czyn», cnota katońska idzie w kąt, a nasz urzędnik stara się o poboczne dochody; słowo «naduł», jakiego nie mamy w swoim języku, a które zdaje się oznaczać coś podobnego do oszukaństwa, zastępuje miejsce frazesu «służył wieroj i prawdoj.» Jeżeli kto małą sumkę ofiaruje mu, urzędnik zrywa się oburzony, krzyczy, łaje niegodziwca, który go chciał przekupić, grozi, że doniesie o tym postępku wyższej władzy i t. d. Lecz interesant nie trwoży się groźbami, nie ucieka przed krzykiem i nie korzy się przed cnotą urzędnika, bo wie, że ta surowość obyczaju jest tylko okazaniem, że datek jest mały; że osoba takiego czynu nie zniży się i nie splami się przyjęciem drobnostkowego podarunku; że, aby ją kupić, potrzeba ofiarować sumę godną powagi wysokiego «czynu», godną surowej cnoty urzędnika.
Interesant więc ofiaruje większą sumę, lecz oburzenie się urzędnika nie znika: dopiero znakomita suma zmniejsza je. Urzędnik wtedy przyjmuje pieniądze, obiecuje wszystko zrobić i niesprawiedliwość wygrywa.
Oto wchodzi do kancelaryi bogaty kupiec; przypadkiem brzękło mu złoto lub srebro w kieszeni, — spojrzyj w tej chwili na twarze kancelistów: jakie promienne! Wszyscy są grzeczni, uprzejmi dla interesanta, a jestem pewny, że interes swój załatwi jak najlepiej.
Jeżeli czynownik przyjmie mały datek i uważa, że za niego nie warto sprzedać litery prawa, wówczas nie prowadzi sprawy według myśli dawcy, a gdy interes upadnie, śmieje się z łatwowiernego i powtarza z chlubą przed swoimi kolegami: «wot, kak ja jeho naduł Przy liwerunkach