Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A lot mew szeroki?
Mew, które skrzydłem nie ruszają wcale,
a po powietrzu, jak wzrok się przenoszą?
Okręt na fali kołysze się miękko,
ja godzinami z radosną rozkoszą
patrzę na mewy... Zda się, że ich ręką
można dosięgnąć... Każda się lazurzy
z pod spodu śnieżnie, a z wierzchu pokostem
oksydowana jest srebrnym... Gdy wnurzy
w wodę pierś, skrzydła zaś rozpostrze mostem
od szczytu jednej aż do drugiej fali, —
Morze odtrąci ją wraz z kiścią piany,
Więc znów, jak wprzódy, lotem się zuchwali....
I wzrok mój, śmigiem ptasim opętany,
nie wie, co ptak jest, a co — okwit fali!...
Mewy i fale — fale i mew loty —
patrzę i słucham — Atlantyk dokoła...
O burty pluszcze szum... jest jak nawroty
piosenki wiecznej, której nikt nie zdoła
śpiewać, prócz Morza.... Jedyna to chwila,
kiedy się serce ni cieszy, ni smęci,
lecz się ku falom, jak mewa, nachyla
i samo sobie śpiewa ku pamięci....