Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O! tych wewnętrznych konań ponad światem
Nie dojrzą nawet oczy najciekawsze;
Źródło, co było w twórcze łzy bogatem,
Zostanie ciemną zagadką na zawsze;
I gdy duch w prochu szermierza powali,
Na śmierć zadepcze i uleci dalej...
Tłum się nie troszczy o los zapaśnika,
Ale do domu powraca... i syka.

Strwonione życie! komedya skończona!
Nad zwyciężonym zapadła zasłona...
I głucha cisza zaległa bezzwłocznie,
Wprzód, zanim w ziemi naprawdę odpocznie.
Serdecznych natchnień błyski drogo cenne,
Te uleciały ponad prądy zmienne,
Unosząc z sobą w kraj przyszłości mglisty
Serce człowieka i duszę artysty:
Więc pozostaje tylko marą błędną,
Rozdawszy z siebie wszystko, co najlepsze;
Zebrane laury do wieczora zwiędną,
I nikt go piersią swoją nie podeprze.
Dopiero wtedy, gdy z nędzy człowieczej
Chłodna go ziemia na zawsze wyleczy,
Nad grobem miga błędny ognik sławy,
Przed którym staje przechodzień ciekawy.

A jednak mimo, że ten ból, ta praca,
W której się własną istotę zatraca,
Zdaje się niknąć, atom po atomie,