Strona:Pisma wierszem i prozą Kajetana Węgierskiego.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Właśnieś mi w oczy wlazła z swoją starą Matką,
O córo zbyt poczciwa przed kilkoma laty.
Pokiś jeszcze nieznała jak to kartę gładko
Zsuwać pod stół, a kiedy brać za nią dukaty,
Na szulerkę cię całkiem Wiaziewicz wystroił,
I co wiedzieć nie trzeba, on to w ciebie wpoił.
I ty tu także jesteś wyłupiwszy oczy,
Podwiązawszy twarz wstęgą, babo opętana!
Patrzysz czy syn twój dobrze walkę z asem toczy.
Lecz przegrał i wzywa cię Matulu kochana,
Próżno cię pot oblewa, darmo pragniesz zwady,
Lepiej dobądź dukatów i daj z niej porady.
A to wy, piękne córki, w tym kąciku sali
Paziami, jak na przekór, żywo się bawicie,
Czyście wy się to jeszcze w tym nieprzekonali,
Że ten rodzaj drwi sobie z wszystkich kobiet skrycie,
Tak naprzykład Karłowicz między innych zgrają
Baje sam nie wie o czem, ztąd go wszędzie znają.
Życzę ci Przewielebna Matko wraz z córami,
Przez wzgląd na lata stare nie grać młodej roli,
Już to szósty dziesiątek upływa za nami,
A ty jeszcze chcesz chłopców próbować swywoli,
Porzuć tę myśl zatęgą, zdejm zasłonę z twarzy,
Amantki opuszczone w niej się widzieć darzy.
Któż jest ta w pudermantlu wstęgą przepasana
Ma kapelusz na głowie dziwacznie włożony,
Spódnica jakaś brudna, jeszcze uszargana,
Cerowane pończochy i trzewik znoszony?
To zapewne być musi Panna Podczaszyny,
Zgadłem, chociaż nie z twarzy, poznałem cię z miny.
Tę maskę co na głowie ma chustkę turecką
W lewitce z Angielszczyzny i w białej spódnicy
Poznałem, tydzień temu: dobre to jest dziecko,