Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hr. Scibor. A!
Kreisler. Położenie jest naglącem.
Hr. Scibor. Zauważyłeś pan już jakie niepożądane objawy?
Kreisler. Czy zauważyłem? Ależ robotnicy ciągle odbywają narady, sarkają, obiecują porzucić pracę, a sądzę, że u pana hrabiego nie są lepsi od moich. Wybuch nastąpi niebawem.
Hr. Scibor. To dziwne, nic mi o uszy się nie obiło.
Kreisler. Bo pan stoisz dalej od swoich ludzi, niż ja. My, fabrykanci papieru, broniąc się, powinniśmy spuścić jego cenę niżej kosztów produkcyi w nadziei, że Wiszar tej walki nie wytrzyma (podczas tych słów wchodzi Justyn).


SCENA V.
Ciż i Justyn.

Justyn. Ja na to się nie zgadzam. Dzień dobry panom.
Kreisler. Dlaczego?
Justyn. Dlatego, że takiego rodzaju walki nie uważam za uczciwy.
Kreisler. Uczciwością przemysłu jest rzetelność w wyrobie, a uczciwością handlu — rzetelność w sprzedaży. Kogo ja oszukuję? Mnie nie wolno zniżyć ceny towaru?
Justyn. Ale nie ze szkodą cudzą.