Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wiszar (całując ją). Pozbędę go się szybko.
Regina. A gdyby tu przybyła druga część szanownej firmy, Kreisler syn, daj mi znać. Może on wie dokładniej, czemu Cecylia smutna (wychodzi).


SCENA V.
Wiszar i Kreisler.

Kreisler (wchodząc). Dzień dobry. Po takim piecu, jak Afryka, pan może jeszcze chuchać. Ale ja... proszę patrzeć! Jak gdybym uciekł z gorącej patelni. Co to za piekielny skwar! Uf! Chyba djabłom smoła na ziemię się wylała.
Wiszar. Istotnie, nie czuję.
Kreisler. Czy to stworzenie, co stoi wypchane w przedpokoju, stamtąd?
Wiszar. Tak — pantera.
Kreisler. Pojmuję, że tam zwierzęta, ubrane w futra mogą być złe. Bóg powinien był obciągnąć ich perkalikami...
Wiszar. Nie wiedział, że pan będziesz te tkaniny wyrabiał.
Kreisler. Powinien był wiedzieć. Niedawno umarł bardzo pobożny kupiec, który brał ode mnie towary a pewnie poszedł do nieba, bo płacił. Eh, mój panie, bieda już i w perkal wlazła, wszędzie się rozpiera a jeszcze jej ludzie rękę podają. Dawniej pieniądz się mnożył, a dziś sam się zjada. Niedługo gęba stanie się wentylatorem, będzie zbierać powietrze dla płuc,