Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasem nad owymi zastępami uczonych, szukających ziarn nauki w pustyniach, w lasach, na stepach, wśród podzwrotnikowych znojów i wiecznych mrozów, wśród dzikich pokoleń i tysiącznych niebezpieczeństw, niepodobna przyznać, że to prawdziwie wielka armia i w wyjątkowo błogi sposób zdobywcza. Widząc ją, można doprawdy odzyskać ową wiarę w ludzkość, którą przy rozważaniu wielu innych objawów tak łatwo utracić.
Wracając do wystawy, ma ona przedewszystkiem tę dobrą stronę, że zbliża do siebie uczonych różnych narodów i ułatwia wymianę mniemań, obznajmia wszystkich z ostatecznymi wynikami nauki, z najświeższemi odkryciami, strzeże od przedsiębrania prac gdzieindziej już dokonanych, a nareszcie podnieca i ożywia zajęcie się nauką. Wszelkie kwestye wychodzące poza obręb naukowych badań, jako to polityczne i religijne, są jej zupełnie obce, dlatego niepotrzebnie upatrywano w tem pewną „tendencyę”, że w dziale francuskim, obok okazów ludzkich, zostały umieszczone embryony, szkielety, a wreszcie i skóry wypchane małp, mianowicie: orangutangów, szympansów i gorylów. Nauka ścisła nie ma żadnych „tendencyi”, prócz jednej tendencyi wykrycia prawdy, a gdy poczyna służyć jakimś ubocznym, prozelitycznym celom, staje się lafiryndą. Pod-