Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podżare litewskie ogary, gdy nagle wpadną na łapę niedźwiedzią[1], tak amerykański reporter, gdy ma przed sobą pole faktów, fakcików, wiadomostek, zmienia się na prawdziwego myśliwca i zacietrzewia się do tego stopnia, że o bożym świecie zapomina. Z kapeluszem nasuniętym na tył głowy, z książeczką i ołówkiem w ręku, ujrzycie amerykańskkiego reportera, zadyszanego z pośpiechu, latającego wszędzie, zaglądającego we wszystko i polującego na wszelkie objawy życia. Niema dla niego przeszkód, niema miejsc, do których wejść nie wolno. Wyrzucają go jednemi drzwiami, on wchodzi drugiemi. Lata po wystawie, robi wizyty panującym i znakomitościom. Mac-Mahon odpowiada mu, iż nie słyszał o nim i nie może go przyjąć, on odpowiada Mac-Mahonowi, że to nic nie szkodzi i że musi być przyjęty; jednego dnia jest u księcia Walii, u księcia Aosty, rozmawiając z nimi, notuje jednocześnie ich słowa, aby później zapełniać niemi szpalty swego dziennika, zatrudnia po całych dniach linie telegraficzne, słowem jest istotą wszędobylską, duchem pojawiającym się nagle a niespodziewanie, jak śmierci potęga, z którą trzeba się liczyć, bo dotrze wszędzie, dowie się o wszystkiem i wszystko opisze.

Otóż korespondent „Chicago Times” był

  1. Słowacki.