Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mózgi na przyczepki i przycinki temu narodowemu dziełu, bo czują, że jest ono nowem utwierdzeniem dla rzeczypospolitej — nowym, może ostatnim ciosem dla warchołów.
Po ministrze handlu, marszałek powstał, aby mu odpowiedzieć. Trzydzieści tysięcy zaproszonych gości, stojących na wirydarzu przed Trocadero, nastawiło uszu i wytrzeszczyło oczy na tego starego żołnierza, który, gdy nie mówi, wygląda wcale szanownie. Jakoż mówił niedługo. Dziękuję panu, panie ministrze, bardzo jestem rad, szczęśliwy, bardzo się cieszę, bardzo i bardzo, a nakoniec w imieniu rzeczypospolitej oświadczam, że wystawa jest otwarta… W tem miejscu dziwnym, a może nieco złośliwym trafem muzyka zagrała aryę: „Rozyno, na Boga zaklinam cię, nie mów nic więcej!” ale i aryę i orkiestrę zagłuszyły okrzyki: „niech żyje Francya! niech żyje rzeczpospolita!” Wśród tych okrzyków marszałek powiewał czas jakiś trójkolorową chorągwią, potem wraz z ukoronowanymi gośćmi zszedł z trybuny i przez wirydarz, następnie przez rozszerzony most Jéna, udał się z Trocadero na pole Marsowe, gdzie się wznosi właściwy gmach wystawy. Wszyscy szli piechotą. Po jednej stronie marszałka szedł książę Walii, po drugiej podrygiwał komiczny Franciszek z Assyżu ze złotą laseczką w ręku i ze złotemi szkiełkami na oczach. Przed frontami oddziałów zagranicz-