Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wapiennym, stosami pak drewnianych, heblowin, pakuł, desek i t. d. Ale też roboty szły z szalonym pośpiechem. Dziesięć tysięcy robotników pracowało w dzień przy świetle słonecznem, w nocy przy elektrycznem. Świst lokomotyw, zgrzyt pił, huk młotów, nie pozwalał prawie słowa przemówić. W trzy dni owe stosy i kupy znikły, galerye zostały wykończone, ulice wysypane żwirem lub wylane asfaltem; pozostaje tylko dokończyć urządzenia wewnętrzne, pozapełniać te szafy, które są jeszcze puste, okazami — i powiedzieć sobie: acti labores jucundi.
Dziś, jak jest, wystawa została otwartą, ale nieukończoną. Otwarcie to odbyło się jak najuroczyściej wśród furkania chorągwi, odgłosów trąb, okrzyków i huku armat. Udział w tej uroczystości mieli tylko zaproszeni, t. j. znakomici goście cudzoziemscy wraz z ich świtami, wojskowi wyższych stopni, urzędnicy wystawy, deputowani, senatorowie, ciała naukowe, wystawcy i korespondenci pism zagranicznych. Jako waszemu korespondentowi, nadesłano zaproszenie i mnie, byłem więc świadkiem całej tej uroczystości. Publice pozwolono wejść dopiero po godzinie trzeciej, ale i tak tłumy uczestniczyły przy otwarciu, zaproszeń rozesłano około trzydzieści tysięcy. Pogoda była czysto wiosenna, jak najgorsza. Od samego rana chwilami świeciło słońce, to znowu za-