Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ekscellencyę, pana Samo, wystrojeni w czarne fraki i białe krawaty, przy owych bronzowych bez zarostu twarzach, wątłej postaci i szablowatych nogach, raczej mi się zabawnie niż ciekawie zdawali. Lecz później, studyując te małe, ukośne, a czarne, jak węgiel, oczki, w których cały wyraz ich fizyonomii się mieści, które się nawet śmiać mogą, chociaż na twarzy żaden muskuł nie drgnie, nie mogłem się oprzeć jakiejś dziwnej sympatyi, która mnie do nich pociągała, i zaraz zrobiłem znajomość z jednym wystawcą! Co za szkoda, że u nas w szkołach nie uczą po japońsku lub chińsku, albo że oni nie uczą się europejskich języków! Znajomość, która może w krótkim czasie w przyjaźńby się zamieniła, musiała się prędko skończyć, bo mój Japończyk, wypowiedziawszy kilkadziesiąt wyrazów, które po niemiecku i francusku umiał, nie mógł dalej rozmowy prowadzić; trzeba się więc było rozstać, zapewne z większym żalem, z mojej, jak z jego strony, bo byłbym sobie zyskał dobrego cicerone do objaśniania tylu dla nas niezrozumiałych rzeczy.
Chociaż wystawa urzędownie pierwszego maja otwartą została, nie było ani jednego kraju, ani nawet jednego oddziału, którenby już był zupełnie z ustawieniem swych rzeczy gotów. Dziś jeszcze wiele krajów nie może dojść do ładu i domków swoich w parku wystawowym nie pokończyło. Japończycy lepiej sobie poradzili,