Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest rysowane, mniejsza o to w tej chwili; dość, że na pierwszym zaraz obrazie: geniusz w postaci dziewicy, ukazując młodocianemu artyście trumnę, a na niej zwłoki człowieka, mówi: „Spojż (przez ż), to przyszłość twoja!“ Ha! cóż robić! przecież to nie wina geniusza. Geniusz mówił, nie geniusz podpisywał.
Za to temu, kto podpisywał, trzeba z całem uznaniem oddać tę sprawiedliwość, że na dalszych obrazach, choć wszędzie są podpisy, niema jednak już ani jednego błędu ortograficznego. Obrazy te, jak już wspomnieliśmy, przedstawiają ciernisty żywot artysty malarza, widocznie zapoznanego geniusza, którego świat nie tylko nie pojął, ale w końcu zadławił. O tak! świat bywa czasem zły: nie umie on ocenić nietylko już zasługi, ale rzuca się często w swej zatwardziałości na najniewinniejsze ofiary. Dowodem tego są między innemi i członkowie naszej Resursy Kupieckiej, na których w ostatnich czasach złośliwość ludzka tak poczęła napadać, że przez proste poczucie sprawiedliwości stajemy w ich obronie, a stajemy tem chętniej, że i felietony „Bez tytułu“ dotknęły ich także dość boleśnie.
Zarzucają np. szanownym członkom, że wszystkie sprawy Resursy załatwiają z taką powolnością i tak ociężale, jak gdyby na wpół uśpieni. Jakto, panowie? Przypuśćmy, że członkowie wistocie są trochę senni, to i w takim