Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dlaczego ja, którego obowiązkiem jest prawić wam o faktach ubiegłego tygodnia, zamiast mówić o nich, podaję wam całą tą legendę? odpowiem tylko: zajrzyjcie do ogłoszeń. Legenda nie jest już u nas słowem, ale ciałem, i to ciałem, które, jak w obecnej chwili, zapewne z powodu zbliżających się świąt, rozrosło się tak ogromnie, że mimowoli zaczyna zwracać na się uwagę.
Zresztą legendę przytoczyłem jeszcze i z innego powodu. Właśnie, wobec zbliżających się świąt, chciałem ją zadedykować i dedykuję w dowód głębokiego szacunku naszym kupcom: sukiennikom, bławatnikom, galanteryjnikom, korzennikom, cukiernikom, słowem, tym wszystkim, bez których święta nie byłyby strojne, przyprawne, korzenne, słodkie, i t. p.
Dedykuję ją także wydawcom pism peryodycznych, których prospekty oglądaliśmy już wszyscy, oglądamy jeszcze i oglądać będziemy, czy kto chce, czy nie chce. Padają one na nas tak gęsto, że gdyby śnieg tak padał, oddawna mielibyśmy już sannę. Co za moc ich, a przytem co za rozmaitość! Tu jeden zapowiada wydawnictwo wszystkich autorów, jacy kiedykolwiek istnieli na kuli ziemskiej i jeszcze wielu innych; tam drugi daje zlekka do zrozumienia, że jeżeli ludzkość chce być mędrszą i szczęśliwszą, to nie pozostaje jej nic więcej do zrobienia, jak zaprenumerować jego pismo; tam