Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szkolny. Ci, co nie wyszli jeszcze z gimnazyów, posunęli się o klasę wyżej, ci, co skończyli, wejdą do uniwersytetu, z którego znów za jakie kilka lat wyjdą, aby na nowo rozpocząć naukę w wielkiej szkole doświadczeń, doli i niedoli, walki o kawał chleba, w szkole życia na szerokim świecie.
Z takiej szkoły uwalnia dopiero śmierć sama, a ostateczne egzamina odbywają się… chyba poza grobem.
Jednakże to dla dzisiejszych uczących się dalekie jeszcze czasy. Obecnie z odwagą i pełnymi żaglami wypływają na ocean życia i nie wypływają nieuzbrojeni: uzbrojeniem ich praca i nauka — niby latarnia na głównym maszcie łodzi.
Ale wracajmy na realniejszy grunt opowiadania. W zakładach naukowych teraz cisza; lekka warstwa kurzu pokrywa ławy i katedry, na korytarzu pająk zakłada szarą siatkę, a owe gmachy szkolne, tak pełne życia, zgiełku i gwaru, tak ruchliwe i ożywione, stoją teraz posępne i milczące; z okien świeci im pustka, zdają się tęsknić za wychowańcami i dumać: co też oni robią obecnie.
Łatwa odpowiedź. Roi się od nich miasto, pełno ich w wagonach, karetach pocztowych. Wszystko to podąża na wieś. Przyszedł dobry i wesoły czas odpoczynku, zatem w kąt algebry, chemie, gramatyki, Homery, Cycerony i Wirgi-