Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towarzystwa. Był to łotr dystyngowany, który nagle poczuł się szulerem karczemnym. Mógł jeszcze ogrywać ludzi, mógł mieć pieniądze, ale nie mógł być tem, czem był poprzednio. Całą mocą wyobrażeń, nałogów, przyzwyczajeń, nawykł do wyższych towarzystw. Nie znosił zapachu wódki i złego tytoniu — wolał umrzeć. Jest w tem głęboka prawda. Kto jej nie wierzy, niech spyta wszystkich zrujnowanych graczów i hulaków — paniczów, dla czego kończą samobójstwem? Przecież każdy z nich może jeszcze paść owce, rąbać drzewo, nosić pakunki, zarabiać grosze, jeść, pić, spać — słowem żyć. A jednak zabijają się! Jest to także rodzaj potwornego, ale wytłómaczonego egoizmu, którego tłem jest rozpacz.
Ale kiedy rozpacz opęta taką duszę, jak dusza Graby, nie przychodzi nigdy sama. Idzie za nią zgryzota i ta ostatnia dopiero wytwarza żal po przeszłości. Rys prawdziwie ludzki. Żyd Widger otwiera oczy Grabie, ukazując mu cele o jakich ani marzył — i to jeden raj utracony. Graba na chwilę przed śmiercią uderza czołem przed zamkniętemi drzwiami żony. Tak tam cicho, spokojnie! — to drugi raj utracony. Owszem żal podwaja zgryzotę, zgryzota rozpacz… Z nadejściem dnia, Graba wystrzałem z pistoletu odbiera sobie życie.
Skończywszy wedle praw grzeczności, najprzód z ludźmi dobrze urodzonymi, należy z ko-