Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapomni nigdy, że jest w teatrze i że widzi przed sobą mniej więcej dobrze napisaną i graną sztukę, nie zaś istotne zdarzenie życiowe. Ale na próbie nie widzisz ani świateł, ani muzyki, ani kostiumów, ani deklamacyi, ani wreszcie aktorskiej pozy. Żaden z artystów nie deklamuje ci z koturnu, żadna artystka nie uwydatnia efektów, stąpając gorączkowym, tragicznym krokiem. Jednem słowem, nie widzisz tego, co się nazywa aktorstwem. Spoglądasz na zwyczajnych ludzi, ubranych jak wszyscy, czujących i okazujących uczucia tak, jak się wypowiada, czuje i okazuje w życiu. Wieczorem muszą pamiętać, że gra ich ma zrobić wrażenie z odległości, i dlatego uwydatnianie jaskrawsze efektów jest wtedy tak potrzebne, jak róż i bielidło na twarzy. Odległość i światło gazowe mają swe prawa, o których trzeba pamiętać. Na próbie względy te nikną. Artyści grają tylko dla siebie. Chodzi im więcej o umocnienie roli w pamięci, oszczędzają się więc, zachowując siły na później. Próba niema nigdy tej precyzyi, jaką musi posiadać przedstawienie, ale właśnie ten brak dokładności, ten pewien nieład życiowy i oszczędzanie efektów, na człowieku obytym z teatrem, sprawia większe wrażenie rzeczywistości. Cisza panująca w sali, mrok, pustka, migotliwe światła lamp, echa wiszące pod ciemnem sklepieniem, powiększają jeszcze moc tego wrażenia. Przy-