Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ślił się, że to jakaś nieszczególna szlachta, a może i nie szlachta, która, jak sądził, bawi właśnie na wodach, dlatego odrzekł sucho:
— Nie znam i nie życzę sobie!
Co za takt! co za przezorność prawdziwie polityczna! I pomyśleć tu sobie, że ten człowiek, któryby na szerszej arenie politycznej znalazł dopiero sposobność do rozwinięcia wszystkich swych świetnych przymiotów, musi ograniczać się na sprawach jednego powiatu!
Jeżeli jednak sądzicie, demagodzy, że mało mamy tu w Warszawie takich Nadymalskich, takich Zielonogłowskich, Tosiów, takich matron, jak pani Dziurdziulewiczowa z córkami, takich dam, jak księżna Bibi i hrabianka Mimi, to się mylicie. Na większy wstyd wasz, a chwałę naszego grodu mamy takich postaci dosyć. Poczekajcie: niech przyjdą czasy filantropijnego przebierania nogami, koncertów, żywych obrazów, a w następnych odcinkach będę wam je wytrząsał jak z rękawa.


∗             ∗

A teraz spytacie, czytelnicy, co słychać poważniejszego w Warszawie?
Doprawdy niewiele więcej, niż wam już powiedziałem, a przytem może i nie o wszystkiem wiem, bo jak wspomniałem, parę tygodni nie