Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie wilk w ten sposób nie zawsze bywa syty, ale za to koza bywa cała. Jedno za drugie.
Sam teraz nie wiem, jak od pochwał Lombardu przejść do innych spraw bieżących, nader pośredni tylko z Lombardem mających związek. Pójdę chyba za przykładem tego jegomości, który, umiejąc jedną jedyną dykteryjkę o armacie, wiecznie ją opowiadał; ale że to tak trudno trochę wprowadzać ni w pięć ni w dziewięć na stół armatę, skoro o niczem, mającem jakikolwiek z artyleryą związek nie było mowy, rzeczony więc jegomość radził sobie, jak następuje:
— Przepraszam państwa — mówił, przerywając choćby najciekawszą rozmowę — przepraszam: tssst! cicho!...
— Co takiego? — pytacie się wszyscy.
— Zdaje mi się, że słyszałem wystrzał armatni.
— Ech! śni się panu chyba.
— Ale bo to à propos armat, opowiem też państwu doskonałą anegdotę...
I opowiadanie się rozpoczynało — już teraz bardzo à propos.
Otóż zdaje mi się, że słyszałem, a przynajmniej czytałem niedawno wielkie uniesienia i zachwyty nad naszem miastem, że się tak wznosi, rozszerza, zabudowuje i przybiera coraz bardziej wielkostołeczny i wielkomiejski charakter.