Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

runkach być najdogodniej; baw się dobrze i nie zawracaj sobie głowy niczem ważniejszem!
Niebezpieczna nauka, zgubna, zobojętniająca masy i zmieniająca je w zwierzęta!
Ale przedsiębiercom idzie o kasę, a kasa pełna.
Mniejsza o wszystkie inne zarzuty. Czy biorą sztuki do grania bez pozwolenia autorów, czy nie; czy płacą za nie, czy się od tego wykręcają — to rzecz ich uczciwości prywatnej, i nie na takie sprawy prasa powinna zwracać uwagę. Jeżeli zasługują na chłostę, to powinni ją otrzymać za to, że rozwydrzyli publiczność, że rozmiłowali w brudny sposób i dla własnych korzyści w Offenbachiadach. Niech się nie tłómaczą, że publiczność takie tylko sztuki lubi. Nie trzeba ich było dawać, a nie miałaby sposobności polubić. Mogliście się stać nauczycielami, staliście się demoralizatorami.
To, co mówiłem tu o jednym ogródku, stosuje się mniej więcej i do innych. Najmniej stosunkowo grzeszyło Tiwoli, najwięcej Eldorado — niechaj jednak wszyscy panowie przedsiębiercy pamiętają, że Dyrekcya Teatrów Warszawskich, mimo opłacania jednej szóstej z dochodu, zaledwie ich dotąd tolerowała. Pozwolenie więc, które otrzymali dotąd na przedstawienia letnie w Warszawie, winni w znacznej części naciskowi, które na ich przewidywaną pożyteczność kładła prasa i zabiegom ludzi życzliwych, którzy równie jak