Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jazdem śpiewających piesków, nie martwcie się tem, że Gassner daje po setny już raz nieodwołalnie ostatnie przedstawienie. Będziem mieli coś nowego. Profesor Buchwaldy, jako człowiek, przed którego okiem niema tajemnic, wiedział dobrze, dokąd ma się wybrać; odgadł przytem doskonale nasze gusta, prosząc, aby wieść o jego przybyciu umieścić przedewszystkiem w dziennikach francuskich (sic!). Skąd on wiedział o naszej słabości do francuszczyzny? Razem z nim ma przyjechać i jego żona, «brylantowa» (jak pisze profesor) pianistka. Będą więc razem i sztuki magiczne i muzyka. Sztuk tych, które mają być niesłychane i niewidziane nigdzie, wynalazcą jest sam profesor Buchwaldy. Ciekawiście też, co on nam pokaże? Co pokaże? Ja wiem tylko, co pokaże wyjeżdżając. Oto dwie rzeczy: język i figę. Podobne sztuki pokazują nam rozmaici wydrwigrosze tak często, że napewno można się ich i w przyszłości spodziewać. W czasie bytności zaś będzie uprawiał sztukę przeprowadzania pieniędzy z naszej kieszeni do swojej, która to sztuka, lubo również doskonale nam znana, zawsze jest u nas mile widziana, czego dowodem jest choćby nieodwołalnie ostatni raz produkujące się muzeum Gassnera. Czekając tedy na przyjazd p. Buchwaldy, a na wyjazd Gassnera, chodzimy tymczasem do cyrku Salamońskiego, który to cyrk