Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dyabeł kulawy przemawiał do Gazety Polskiej w drugiej osobie liczby pojedyńczej, przecież nie będę z tej dogodności korzystał, bo poufałość mi nie do smaku. Gdybym przynajmniej miał przekonanie, że przemawia do mnie prawdziwy dyabeł, niechby sobie kulawy, łysy, ślepy czy zezowaty, byle prawdziwy — prędzejbym się na tak poufałe stosunki zdecydował. Ale niestety, wszystko mi się jakoś zdaje, że nie jest to prawdziwy dyabeł, ale ot: taki sobie zwyczajny pauvre diable, któremu niema co i rogów przycinać, bo mu Pan Bóg nie dał rogów.
Pauvre diable!
Zaglądając do cudzej kieszeni, czy ma za co grać do puli z prenumeratorami, czy nie ma, — rzecz niezręczna i nieprzyzwoita, niechaj pauvre diable przyjmie dobrą radę i nigdy tego nie robi; cały zaś Wiek wraz z kulawym nie dyabłem, ale felietonem, niechaj pamięta, że w najgorszym razie lepiej jest nie grać wcale, aniżeli grać na liczmany. Liczmany w żadnym czasie, ani w żadnym wieku nie znajdą kursu; kto zaś chce je za prawdziwą monetę podawać, ten sobie samemu winę przypisze, jeśli mu tą samą miarką ludzie odmierzą.
Tą starą prawdą kończę felieton dzisiejszy.

Gazeta Polska, 1875, Nr 47 z dnia 1 marca.