Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnostronności. Wiemy teraz wszyscy i cieszymy się, że grunt koło tamy już się zupełnie zamulił, a nikt nawet nie spyta, nikt nie chce zbadać, jak dalece mogą być zamulone umysły moich przyjaciół, daleko pierwej jeszcze niż tama. Audiatur et altera pars! Nigdy nie sądźcie o czytelnicy moi, z pozorów, bo jak wam tego na wielu przykładach dowieść mogę, prawie zawsze przyszłoby wam się omylić.
I tak, naprzykład, głoszą wszyscy jak najęci, że kiedy każde prawie większe miasto w Europie ma swój ogród zoologiczny, służący zarówno do celów naukowych, jak i do rozrywki, my nie mamy nic podobnego. Krzyczą dalej, iż p. Bartels, który już początki ogrodu własnym kosztem założył, niezawodnie prowadziłby i większy zakład tego rodzaju doskonale. Z drugiej strony wiemy, że jeśli sami czegoś nie zrobimy, nikt za nas z pewnością nie zrobi. Dalej łatwo zrozumieć, że gdyby rozpisać składki, gdyby każdy pośpieszył choć z małym datkiem, ogródby stanął, a dalej utrzymywałby się, w znakomitej przynajmniej części z opłat za bilety wejścia. Otóż wiemy to wszystko i cóż? Poprzeć ogród, czy nie poprzeć!?
Napozór rozumną i słuszną zdaje się rzeczą poprzeć, ale z drugiej strony, czy wiecie też, za ile wam rocznie zjadają wilki inwentarza