Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od licznika, t. j. zawsze ów posag większym mianują, niż się go można doliczyć, — gdybyż powtarzam te ułamki obdzielały przynajmniej równo zgromadzonych. Gdzie tam! Iluż to młodzieńców napróżno przebiegało salę, wyglądając jakiego maskowego zmiłowania. Inni za to cieszyli się dwiema i trzema naraz intrygantkami. Jacy to byli — czyż trzeba mówić. Jak byli intrygowani? To inna kwestya. — Tak mnie (opowiadał jeden z wybrańców) jakaś maska intrygowała. — Cóż ci powiedziała? — Między innemi, żem ograniczony. — No, a tyś coś odpowiedział? — Mnie bardzo zadziwiła jej przenikliwość.
Na ogół: niedowcipnie było jak zwykle, nudno jak zwykle, ale pusto i zimno niezwykle.

Gazeta Polska, 1875, Nr. 24 z dnia 1 lutego.