Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan wspominał... to pewno będzie bardzo ładny. Nie prawda, papo?
Tu gość uśmiecha się tryumfalnie, ojciec wzdycha, starsza córka podbiega z drugiej strony i całuje drugą rękę papy.
Zapewniam was, czytelnicy, że rzecz jest skończona!
Z kawalerami robi się, oczywiście, dziesięć razy mniej zachodu. Poprostu pani domu, której powierzono bilety, wydobywa je i mówi:
— Pan zapewne będzie?
— O tak, pani. Z największą radością. E! he! he! he! z największą przyjemnością. (Tu zaczyna się gorączkowe dotykanie dłoniami wszystkich kieszeni). Z największą przyjemnością... ale to jest... zdaje mi się... bo to właśnie...
— O już to drobnych pan u mnie nie znajdzie. Z góry zapowiadam, że reszty nie zdam.
— A to ja jutro chyba odeszlę.
— Naturalnie, wszystko jedno.
Zapewniam was, czytelnicy, że rzecz jest skończona.
W taki to sposób, sługa wasz, pełniący zaszczytne i wysokie obowiązki felietonisty, był na czwartkowem przedstawieniu w teatrzyku dobroczynności. Tak kazały fata, uosobione w matce nie dwóch, ale aż trzech pięknych córek. Fata te zwyciężyły nawet pustki jego portmonetki, w której na razie, prócz biletów