Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Patrzcie: przyjechał i wyławia ruble! Wprawdzie za owe ruble dał nam swój talent, dał nam potężną muzykę, dał nam promienne i nieopłacone chwile oczarowań i uniesień; wprawdzie cała Warszawa biegła na wyścigi na jego koncerty; wprawdzie krytyka odzywała się o nim z zachwyceniem, ale to wszystko marność! Wyławia nasze ruble, więc hajże na niego, bo przyjechał z daleka. Wszakże i za granicą bronią się unguibus et rostris od przyjezdnych. Donoszą nam nawet z rozmaitych miast o organizujących się tam krucyatach przeciwko obcym artystom. W Paryżu oburzają się na Mierzwińskiego za śmiałe targnięcie się na tamtejsze franki. W Londynie zwołany jest podobno mityng, dążący do zabronienia Antoniemu Kątskiemu polowania na funty. Ale co najgorsza, że w Wiedniu i Berlinie piorunują przeciw amatorom obrazów Brandta i Gierymskiego, ośmielającym się wydawać pieniądze za dzieła obcych artystów. Podobno promotorowie tych demonstracyi domagają się przyznania im koron obywatelskich.
Co do nas, byliśmy dotąd zdania, że wyławiaczami rubli i franków można nazywać tylko szarlatanów, nie dających za ruble nic prócz bezczelności i blagi, ale nie prawdziwych i genialnych artystów, Przeciwko pierwszym wyławiaczom powstawaliśmy zawsze i obiecujemy