Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brzegu, na którym przewalały się rok rocznie próżniacze miliony, rozrzucać złoto pełnemi garściami, trzymać powozy, służbę i mieć wybijany atłasem buduar. Tymczasem chodziła w wytartej sukni i za całą ozdobę posiadała wybladłą lila wstążkę. A więc musiała być jakaś siła, która ją od złego ustrzegła. »Na to — rzekł sobie Świrski — potrzeba dwóch rzeczy: wrodzonej czystej natury i uczciwej tradycyi. Niema wątpliwości, żem trafił na jedno i na drugie«.
I poczęło mu być między tymi ludźmi dobrze. Zauważył też, że w obu kobietach bieda nie zatarła śladów dobrego wychowania i tej pewnej wykwintności, która bije od wewnątrz i wydaje się czemś wrodzonem. I matka i córka przyjmowały go jak opatrznościowego gościa, a jednak w ich słowach i obejściu znać było większą radość z poznania zacnego człowieka, niż z pomocy, jaką przynosił. Może te trzysta franków, które zostawiał matce, uchroniły całą rodzinę od wielu zmartwień i upokorzeń, a jednak odczuwał, że matka i córka jeszcze bardziej wdzięczne mu są za to, że postąpił w swej pracowni, jak człowiek z sercem prawem i tkliwem, które zrozumiało dziewczyny boleść, jej